Pozbawienie szkoły ocen cyfrowych jest niczym podstępne ścięcie włosów biblijnemu Samsonowi – tak to się jawi niektórym. Inni się zastanawiają: a może warto? Jeszcze inni, śladem belfrów bezcyfrowych (czy tylko mnie to brzmi diabolicznie?), już w tym roku szkolnym spróbują nie oceniać, nie wyciągać średnich, a informować uczniów o ich postępach.
Macanie kur
Pod jednym z wpisów na temat nieoceniania na popularnym nauczycielskim forum pojawił się argument, że oceny cyfrowe są konieczne, bo „na oko to się kury maca”. Swoją drogą bardzo ciekawy frazeologizm (nie znalazłam go w słownikach, może to jakaś kontaminacja): prawdopodobnie, by uniknąć dość przykrej czynności, polegającej na zanurzeniu palców w kurzej dupce i sprawdzeniu, czy ma tam jajo, po prostu się ją obserwuje (na przykład ta z jajem ma bardziej postawiony grzebień). W każdym razie dyskutantce chodziło o to, że oceny są obiektywne, czyli „nie na oko”. Są prawdziwym macaniem.
Szkiełko i oko – o ocenach w pierwszej połowie XX wieku
Ponieważ jednak do mnie przemawia silniej „szkiełko i oko”, więc wolę powołać się „na oko”, choć w tym kontekście bardzo przekornie. Surfując w zasobach mojej ukochanej Polony, natrafiłam na ciekawą publikację z 1936 r. dotyczącą obiektywizacji ocen szkolnych „Ocenianie piśmiennych prac szkolnych”, której autorem jest Michał Kryński, nauczyciel chemii i fizyki, dyrektor krakowskiego gimnazjum.
Kryński w 1932 r. wysłał do dyrektorów 77 gimnazjów list z prośbą o ocenę jednego zadania z matematyki ucznia klasy ósmej. Ocena mogła być wyrażona w skali dziesięciostopniowej bez podania opisu (recenzji), gdyż badacz nie chciał obciążać korespondentów dodatkową pracą.
Odpowiedziało 50 szkół, w 44 przypadkach profesorowie opatrzyli swoje oceny uwagami dotyczącymi błędów na marginesie otrzymanych odbitek zadania. Aż dwadzieścia prac obejmowało szczegółowe recenzje (widzę siebie w tej grupie sumiennych i nadgorliwych).
Ta sama praca, różne oceny
Zaskakującym jest, jak została oceniona ta sama praca (z matematyki! to nie było wypracowanie z języka polskiego!) Poniżej wklejam tabelę:
Źródło: Polona
Uczeń niczym kot Schrödingera
Kryński w podsumowaniu badania podzielił otrzymane oceny na promujące i niepromujące: aż 35% belfrów postawiło ocenę niepromującą! Przy ocenianiu egzaminu to sprawa życia i śmierci zdającego! Okazuje się, że w zależności od tego, kto ocenia, uczeń może „żyć” i „nie żyć”, a właściwie to nie wiadomo… Coś jak z kotem Schrödingera.
Rozbieżność proponowanych stopni pojawiła się nawet w obrębie tej samej placówki – jeden z profesorów postawił ocenę dostateczną, drugi uzasadnił dobrą.
Mit o ocenianiu zadań przedmiotów humanistycznych
Michał Kryński w swojej publikacji opisuje też badanie amerykańskie z 1912 roku, przedstawiające wahania ocen wystawionych przez ponad 100 nauczycieli z geometrii i języka angielskiego. Jeśli jesteście zainteresowani, odsyłam do zasobów Polony i broszury Kryńskiego.
Źródło: Polona
Cyfra – niby taka obiektywna i daje poczucie bezpieczeństwa, sprawiedliwości, a jednak… „wymacana na oko”.
Zostawiam Was z tym, a chętnych zapraszam do śledzenia strony 622 pomysły na lekcje języka polskiego – już w tym tygodniu kolejny webinar o nieocenianiu. Tym razem podzielę się konkretnymi pomysłami na to, jak zacząć.
Bezcyfrowa Belfrzyca
Natalia Bielawska